5. Singapur w 5 godzin

Tak naprawdę pierwszy wyjazd, po zamieszkaniu w Malezji, zorganizowaliśmy do Singapuru. Już pięć dni po przyjeździe do Azji wsiedliśmy do samolotu i po trwającym ok. 1h locie wylądowaliśmy na międzynarodowym lotnisku Changi. W samolocie otrzymaliśmy formularz w którym należało wypełnić podstawowe dane pasażera i odpowiedzieć na kilka pytań (najlepiej, zgodnie z prawdą, na wszystkie „nie”). Na formularzu znajduje się informacja o karze śmierci grożącej za posiadanie narkotyków. Do Singapuru nie należy wwozić także papierosów (na otwartą paczkę podobno przymykają oko) oraz gumy do żucia.

Podczas kontroli paszportowej, urzędnik odrywa jedną część wypełnionego wcześniej formularza oraz wbija bezpłatną wizę (na 90 dni). Drugą część formularza należy zachować, bo będzie potrzebna podczas wylotu z kraju. Na lotnisku warto jest się zaopatrzyć w bezpłatną mapę Singapuru wraz z mapką komunikacyjną.

Aby dostać się do centrum miasta, najszybszą i najtańszą (niecałe 2 dolary singapurskie) formą transportu jest metro (MRT). Pociąg jadący z Changi ma tylko trzy przystanki, po czym wraca na lotnisko. Na trzeciej stacji (Tanah Merah) należy wysiąść z pociągu i zmienić go na jadący do centrum (zielona linia). Z lotniska odjeżdżają także autobusy oraz taksówki, które wbrew pozorom nie są bardzo drogie (dojazd do Orchard Road wyniósł ok. $25). W obu przypadkach dojazd do centrum zajmuje ok. 30 minut.

Dobrze wiedzieć, że:

  • do rozwoju Singapuru przyczynił się w 1819 r. Brytyjczyk Thomas Stamford Raffles, który wprowadził wolny handel, co spowodowało ogromne zainteresowanie kupców z całej Azji.
  • w latach 1963-65 był częścią Federacji Malajskiej (obecnej Malezji).
  • aktualnie w tym małym mieście-państwie o powierzchni 716,1 km² i liczbie ludności wynoszącej 5,4 mln, żyje największy odsetek milionerów na świecie.

Pierwszy pobyt spędziliśmy we dwoje (maj 2014 r.), drugi raz przyleciałam do Singapuru ze Śliwką Robaczywką (wrzesień 2014 r.). Ze względu na to, że Alex wcześniej mieszkał przez kilka miesięcy w Singapurze, pierwszego dnia przygotował dla mnie zapoznawczą wycieczkę po mieście. Plan zwiedzania Alexa był na tyle dobry i niepospieszny, że z kilkoma modyfikacjami użyłam go podczas wypadu ze Śliwką:

Start: Raffles Place (MRT) – po wyjściu ze stacji metra nad głowami od razu ukazują się wieżowce. Wystarczyło przejść tylko kilkadziesiąt metrów w kierunku rzeki (Singapore River, dostępne są rejsy statkiem), aby na większej przestrzeni zobaczyć kontrast między małymi, starymi budynkami i wyrośniętymi za nimi szklanymi wieżowcami. Dalej, kierując się w stronę hotelu Fullerton, minęłyśmy most Cavenagh – jedyny wiszący most w Singapurze, otwarty w 1870 r.

Przejście podziemne (z wykładziną, obrazami i muzyką) pod hotelem Fullerton umożliwiło nam przedostanie się na drugą stronę ulicy. Dotarłyśmy do bulwaru, który jest idealnym miejscem widokowym na marinę oraz jeden z najbardziej rozpoznawalnych hoteli na świecie – Marina Bay Sands z basenem na 57. piętrze. Podążając wzdłuż kawiarni i restauracji w pasażu One Fullerton, doszłyśmy do Parku Merlion z turystycznym symbolem Singapuru czyli rybo-lwem Merlion. Patrząc dalej przed siebie, dostrzegłyśmy teatr Esplanade, którego faktura dachu przypomina duriana.

Ruszyłyśmy dalej bulwarem w stronę hotelu Marina Bay Sands, po drodze wstąpiłyśmy do galerii z makietą Singapuru (Marina Bay City Gallery, wstęp bezpłatny), na której uwzględnione zostały także już rozpoczęte inwestycje oraz dopiero planowane budynki (bezbarwne repliki). Makieta jest interaktywna, na jej obrzeżach znajdują się opisy największych atrakcji Singapuru, po naciśnięciu guzika na makiecie podświetla się konkretne miejsce. Po wyjściu z galerii zobaczyłyśmy stalowe konstrukcje (Mist Walk) z których powinna wydobywać się mgiełka wodna, mająca za zadanie ochłodzenie przechodniów, niestety w ten upalny dzień akurat nie działała.

Aby trochę odpocząć usiadłyśmy na deskach bulwaru (Event Plaza), skąd miałyśmy widok na odwiedzone na początku miejsca oraz część biznesową, a po prawej stronie na most Helix o strukturze DNA i Muzeum Sztuki i Nauki (ArtScience Museum), którego bryła inspirowana była kwiatem lotosu.

Szybko zregenerowałyśmy siły, bo za naszymi plecami znajdowała się galeria handlowa The Shoppes at Marina Bay Sands. Przespacerowałyśmy się alejkami wzdłuż butików najlepszych i najdroższych światowych marek. Smutki związane z brakiem finansów na zakupy u Gucciego czy Cartiera zajadłyśmy przepysznymi pierogami w Din Tai Fung. Pierogi przygotowywane są na miejscu, po złożeniu zamówienia można obserwować proces ich przygotowywania. Smakiem przypominają troszkę gruzińskie chinkali, jednak mają delikatniejsze ciasto, a ich mięsne nadzienie z rosołkiem po prostu rozpływa się w ustach.

Wizyta w galerii handlowej nie była podyktowana tylko kobiecym instynktem, lecz była ważnym punktem transferowym do hotelu Marina Bay Sands. Po wyjściu z galerii handlowej, obok kasyna, skierowałyśmy się w prawą stronę, aby znaleźć ukrytą windę na 4. poziom. Idąc dalej mostem (Lions Bridge), przechodzącym przez hotel, trafiłyśmy na kolejny most (Dragonfly Bridge) prowadzący bezpośrednio do ogrodów (Gardens by the Bay). Powoli zaczęło się ściemniać, więc już z daleka widziałyśmy oświetlone superdrzewa (Supertrees). Z Dragonfly Bridge rozpościera się widok nie tylko na ogrody, ale i zatokę z diabelskim młynem (Singapore Flyer).

Ogród jest ogólnodostępny, będąc miejscem spotkań mieszkańców Singapuru oraz jedną z najnowszych atrakcji turystycznych. Teren parku zajmuje aż 101 ha i składają się na niego tematyczne ogrody,  dwie szklarnie (wstęp płatny, bilety najlepiej kupić przez internet, żeby uniknąć długich kolejek), gdzie można podziwiać roślinność z wielu zakątków świata oraz wspomniane już wcześniej Supertrees. Na superdrzewach zamontowane są panele solarne, a energia z nich pochodząca wykorzystywana jest na potrzeby parku. Supertrees mają wysokość 50 metrów i połączone są mostem dla zwiedzających (wstęp $5). W czasie pierwszego pobytu w Singapurze, z Alexem spędziliśmy sporo czasu spacerując po ogrodzie, a także skorzystaliśmy z opcji wjazdu na superdrzewa, gdzie przy okazji byliśmy świadkami superoświadczyn.

Ostatnim naszym punktem był pokaz świateł i fontann (Wonder Full) w Marina Bay. W tym celu wróciłyśmy na bulwar, bo każdego dnia o godzinie 20:00 i 21:30 rozpoczyna się 15-minutowy pokaz. Iluminację można obserwować tak naprawdę z każdego miejsca przy zatoce. Ze Śliwką usiadłyśmy na cypelku przy marinie. Z kolei z Alexem pokaz obejrzeliśmy w barze hotelu Raffles. Pokaz to idealny punkt na zakończenie kilkugodzinnego zwiedzania i podsumowanie całego dnia.

Pinang nie krył oburzenia związanego z brakiem projektu dopasowanego do jego skorupki. Po wyjściu od Diora pokazał co myśli na ten temat.

Zobacz także wpis: Singapur: wyspa Sentosa i nocne safari oraz Singapur: Universal Studios